Wystawa

Zapraszamy do zapoznania się z kolekcją zdjęć, które stanowią integralną część naszej wystawy pod tytułem „Bezkoniec”, pokazaną po raz pierwszy w galerii PIX.HOUSE w lutym 2024 roku w Poznaniu.

Wystawa skupia się na różnych aspektach konfliktu w Ukrainie, ukazując trudności i straty, jakie społeczeństwo Ukrainy ponosi w walce o wolność i ochronę swojej tożsamości.

Bezkoniec

„[…] aparat fotograficzny budzi największą grozę spośród wszystkich współczesnych broni. Zwłaszcza osoby dotknięte przez wojnę bardzo się go obawiają, ponieważ każdy nalot bombowy zaczyna się od jakiejś fotografii”1.

Amerykański powieściopisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla i Nagrody Pulitzera zanotował te słowa podczas podróży po Związku Radzieckim, którą odbył wraz z Robertem Capą – legendą fotoreportażu. Chyba pod wpływem tej wspólnej, zimnowojennej tułaczki po ZSRR u Steinbecka zakwitła tak mocna wiara w siłę fotografii i raportowania za jej pomocą.

Czasy Steinbecka i Capy to okres rozkwitu prasy, siły słowa, mocy reportażu i znacznego wpływu obrazu fotograficznego na opinię publiczną, do tego to czasy wysokiego zaufania do mediów. Legitymacja prasowa coś znaczyła – była raczej ochroną w strefie działań wojennych, a nie przynętą. Z upływem lat i kolejnymi konfliktami zbrojnymi sytuacja stopniowo się zmieniała – dowiadywaliśmy się o porwaniach, ofiarach, traktowaniu reporterów jako cenny łup, kartę przetargową, a nawet jako żywą tarczę. Jak pokazują dane UNESCO, rok 2023 okazał się szczególnie śmiertelny dla dziennikarzy pracujących w strefach konfliktów. Liczba zgonów w tej grupie zawodowej wzrosła niemal dwukrotnie w porównaniu z ostatnimi trzema latami.

Żyjemy w XXI wieku. To przerażające.

The World Press Freedom Index (Światowy Indeks Wolności Prasy) opublikował niedawno coroczny raport zbierający dane ze 180 państw. Warunki pracy dziennikarzy są złe w siedmiu na dziesięć krajów, a zadowalające tylko w trzech na dziesięć. Widzimy znaczną zmianę sytuacji w stosunku do lat ubiegłych. Ta niestabilność jest wynikiem agresywnej polityki władz wielu krajów oraz rosnącej wrogości wobec dziennikarzy. Obserwujemy ją zarówno w mediach społecznościowych, jak i podczas pełnienia obowiązków i relacjonowania wydarzeń. Wpływ na ten stan rzeczy ma również rozwijający się przemysł fake newsów, który masowo produkuje i błyskawicznie rozpowszechnia dezinformację oraz dostarcza coraz to lepszych narzędzi do jej produkcji2. Dodajmy do tego sposób prowadzenia współczesnych wojen – wojna informacyjna staje się równie ważna, a czasem nawet ważniejsza niż konwencjonalna wojna kinetyczna.

Pamiętam zdjęcia mostu w Irpieniu – zniszczonego na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Bezbronni ludzie albo chowają się pod jego gruzami, albo z wielkim wysiłkiem próbują przedostać się na drugą stronę. Natomiast na drugim brzegu rzeki… pokaźna grupa dziennikarzy i fotoreporterów, dowiezionych na to miejsce przez Siły Zbrojne Ukrainy, którzy rejestrują całe wydarzenie. Powstały setki zdjęć. Setki podobnych zdjęć. Mówiło się o nich jak o symbolu tej wojny, ale tylko przez chwilę.

Pamiętam także kilka fotografii z kijowskiego metra, które stało się na wiele dni bezpiecznym miejscem dla tysięcy Ukraińców. Nie pamiętam jednak wielowątkowej, rozbudowanej i z wytrwałością zrealizowanej opowieści o tym miejscu, o tych ludziach. Opowieści, która toczyła się nie w centrum wydarzeń, ale gdzieś obok, a wydaje się, że to ona, jak w soczewce, pokazywała dramatyzm tych dni – strach i to, jak zwykli ludzie próbują sobie poradzić z okrutnymi następstwami wojny, za wszelką cenę budując namiastkę domu pod ziemią.

Może zatem kluczem jest opowiadanie małych historii zwykłych ludzi? Bycie poza medialnym mainstreamem i mediami społecznościowymi? Wreszcie podążanie za szczerością i próba weryfikacji przekazywanych dalej informacji? Może, ale to nie jest łatwe ani opłacalne.

A jeśli, zamiast bezwiednie podróżować za „wskazówkami” oficera prasowego Sił Zbrojnych Ukrainy, zajęlibyśmy się historiami kobiet, które zostały same w domach z nadzieją, że ich mężowie wrócą cali z frontu? Gdybyśmy do tego wybrali się poza główny teatr działań i zbudowali naszą opowieść z perspektywy małej wioski położonej gdzieś przy granicy z Rumunią? „Spokojne, idylliczne życie w huculskich wioskach, nagle zostaje zniszczone przez brutalną rzeczywistość wojny. […] Góry, niegdyś symbol siły i stabilności, teraz odbijają się echem ciszy, nieobecności. Pozostawione kobiety i dzieci codziennie toczą własną walkę, dźwigając ciężar niepewności i rozłąki”. Tak wygląda nieco inny obraz tego konfliktu, przedstawiony na zdjęciach Małgorzaty Smieszek.

A gdybyśmy pokazali tragedię wojny poprzez bestialstwo wyniszczania kultury? Ona zawsze jest gdzieś na końcu – po polityce, gospodarce i sprawach doraźnych. „Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy nadal rejestruje uszkodzenia obiektów infrastruktury kulturalnej na Ukrainie w wyniku pełnoskalowej agresji ze strony Rosji. Według stanu na 25 grudnia 2023 roku, ucierpiało 1907 obiektów infrastruktury kulturalnej”3.

Adam Kasperkiewicz, który zrealizował projekt „Libricide”, dokumentujący książkobójstwo w Ukrainie, skupił się na opowieści o ludziach, którzy nie tylko ratują ukraińską kulturę i tożsamość, ale także przyczyniają się do ocalenia kultury i tożsamości europejskiej. Jego cykl zdjęć to opowieść o Natalii Petrenko, Tamarze Kozel, Zoi Katreczko, Halinie Andriuninie, Marii Danylovej oraz wielu innych odważnych osobach, które poświęcają swoje życie dla ratowania dziedzictwa i przyszłości.

Współczesne migracje budzą wielkie emocje. Stają się elementem walki politycznej. Na samym końcu myślimy o ludziach, którzy uciekają przed wojną, głodem, opresjami, skutkami degradacji klimatu czy brakiem perspektyw.

„Wojna wywołana przez Rosję przeciwko Ukrainie w lutym 2022 r. zaowocowała największą po II wojnie światowej migracją uchodźców w Europie, szacowaną przez UNHCR na 5,2 mln osób. Do końca kwietnia granicę Polski przekroczyło ponad 3 mln uchodźców wojennych, z czego ponad 95% stanowili obywatele Ukrainy”4. Ten ważny i trudny moment – również z perspektywy wielu Polek i Polaków, którzy zaangażowali się w pomoc uciekinierom – udokumentował Jarosław Jan Hemmerling.

Pokazane w niniejszej publikacji trzy różne spojrzenia na wojnę, która toczy się tuż za rogiem, wydają się bezcenne. Nie dlatego, że są najbardziej aktualne, współczesne (modne), odkrywcze, pięknie opisane i dobrze zaprezentowane. Są bezcenne dlatego, że są zwyczajne. Cholernie zwyczajne, codzienne i szczere. Szczere aż do bólu.

Adrian Wykrota